Rafael dos Anjos (28-9–0) pokonał jednogłośną decyzją sędziów w walce wieczoru gali UFC on Fox 26 w Kanadzie Amerykanina Robbiego Lawlera (28-12–0) i odniósł dwudzieste ósme zwycięstwo w zawodowej karierze
33-letni Brazylijczyk nie miał problemów z
kontrolowaniem przebiegu walki i pewnie pokonał o dwa lata starszego
oponenta z USA, który wcześniej rozprawił się z Donaldem Cerrone.
Tym razem górą był pochodzący z Rio de Janeiro fighter, a Lawler
odnotował 12 porażkę w profesjonalnych zmaganiach w mma. Zaś stawką pojedynku był pas mistrzowski federacji UFC
w wadze lekkiej należący do dos Anjosa od 2015 roku.
Obaj zawodnicy przystąpili do starcia bardzo
skoncentrowani i badali siebie wzrokiem. Chwilę później doszło
pomiędzy niemi do pierwszej wymiany ciosów i dos Anjos przeszedł z
defensywy do ataku.
Potem znów oddał pozycję atakującego Lawlerowi,
który dopingowany przez swoich fanów starał się skracać dystans
i robić swoje. I początkowo to przyniosło efekt, bo Amerykanin
docisnął kilkoma ciosami do siatki Brazylijczyka. Jednak te się
wybronił i zaczął kontratakować wykorzystując kolana.
Chwilę potem znów do głosu doszedł Lawler, który
szukał błędów w taktyce dos Anjosa i próbował się przebić
przez jego obronę. Jednak brazylijski wojownik klinczował i w
końcówce pierwszej rundy wymienił kilka uderzeń z Amerykaninem.
Druga odsłona pojedynku zaczęła się od mocnych
ciosów Lowlera, który posłał w stronę dos Anjosa całą serię
bomb, ale nie zrobiło to wrażenia na Brazylijczyku i wciąż
obserwowaliśmy próby kontrataku i szybkie poruszanie się obu
zawodników po macie oktagonu.
W kolejnych sekundach Brazylijczyk mocniej
zaatakował i Lawler zbierał od niego kolejne celne uderzenia. Po
trafieniu z wyskoku kolanem Amerykanina dos Anjos rozbijał rywala z
USA całą serią mocnych trafień, które niczym z automatu dochodzi
do celu, burząc jakąkolwiek obronę Lawlera.
Teraz to górą był mistrz UFC, który złapał
wiatr w żagle i pokazał, że nie wszedł dziś do oktagonu, by
oddać pas, ale, by go pewnie obronić. Potężne ciosy jeden po
drugim leciały na głowę bezradnego Amerykanina, który nie
wiedział, jak się wyzwolić z ataku dos Anjosa. Lawler przetrzymał
trudne chwile i znów wrócił do gry. I mimo, że punktował
zmęczonego nieco tempem walki championa UFC, ten wciąż kontrolował
przebieg walki, która aktualnie toczył się w klinczu.
Kiedy Lawler wyszedł z zwarcia zaatakował
Brazylijczyka serią ciosów, które doszły do celu. Jednak chwilę
później poleciła na matę i musiał sobie radzić z ataki z góry
dos Anjosa, który w tej płaszczyźnie czuje się, jak ryba w wodze
i punktował Amerykanina.
W kolejnej rundzie polowanie rozpoczął Lawler,
który ostrzył celownik na rywal. I, mimo że niektóre ciosy
dochodził celu, to dos Anjos wciąż robił swoje i odpowiadał, by
następnie zeschnąć fightera z Ameryki do defensywy i okładać
ciosami. Po chwilowej wymianie, znów byliśmy świadkami klinczu i
siłowania się.
Po tej chwili znów zaatakował Brazylijczyk i
kolejne uderzenia spadły na Lawlera przypartego do siatki oktagonu.
Ale to nie koniec, bo champion zaprezentował kolejne spadające
kolano, które poleciało na Amerykanina.
W nstępnej rundzie znów w ataku był brazylijski
zawodnik, a Lawler się bronił. Dos Anjos nawet sprowadził rywal do
parteru i próbował wykonać jakiś rzut, ale bezskuteczne, bo
Lawler się nie dawał i sędzia sprowadził pojedynek ponownie do
stójki.
Po chwilowym klinczu dos Anjos znów rozbijał
Lawlera i ponownie z nim toczył bój w klinczu. Kiedy wydawał się,
że Lawler odzyskał siły i przejął kontrolę, Brazylijczyk znów
poleciał w powietrzu na niego z kolanem i przyparł go do siatki,
pewnie podkreślając swoją dominacje w całym pojedynku.
Komentarze
Prześlij komentarz