To był kolejny dobry występ reprezentantów Polski w piłce ręcznej. Biało-czerwoni pokonali Chorwację
24:22 w ćwierćfinale Mistrzostw świata 2015 w Katarze i awansowali
do półfinału rozgrywek, w którym zmierzą się z gospodarzem turnieju Katarem
Podopieczni trenera Michaela Bieglera znów zgotowali swoim kibicom wielki dreszczowiec, który fantastycznie się zakończył dla naszych szczypiornistów. Napięcie, które się unosiło nad halą i przed telewizorami raz opadało, raz rosło, ale kto oglądał poprzednie mecze Biało-czerwonych wiedział, że tak będzie.
W pierwszej połowie górą byli Polacy, którzy grali pewnie i co najważniejsze byli skuteczni. Biało-czerwoni w 22 minucie prowadzili 10:7 i z minuty na minutę powiększali przewagę nad Chorwatami. Chorwaci podenerwowani starali się odrabiać straty, ale to Polacy zwyciężyli 12:10
Po przerwie coś się popsuło w grze "naszych", Biało-czerwoni popełniali błędy i nie potrafili przebić się przez dobrze ustawioną chorwacką obronę. Patrząc na podopiecznych Michaela Bieglera można było odnieść wrażenie, że ktoś im odciął prąd i nie grają swojej piłki. Chorwaci tymczasem widząc nieskuteczność polskich orłów przejęli inicjatywę i trafiali kolejne punkty. Nasi rywale w 42 minucie prowadzili 17:14, ale nie dane im było utrzymywać takie prowadzenie w kolejnych minutach.
W 48 minucie coś się zmieniło w grze Polaków, bo nasi złapali w wiatr w żagle i doprowadzili do remisu 18:18. Ten stan wyrównanej gry obu zespołów powtarzał się kilkakrotnie, aż do 57 minuty. Wtedy to Polacy wrócili do tego, co grali w pierwszej odsłonie meczu z Chorwatami i objęli prowadzenie. W końcówce spotkania Biało-czerwoni nie zwalniali tempa gry i podwyższyli wynik na 24:22. Chorwaci niepocieszeni mogli tylko odliczać końcowe sekundy zegara, które był znakiem ich przegranej.
Podopieczni trenera Michaela Bieglera znów zgotowali swoim kibicom wielki dreszczowiec, który fantastycznie się zakończył dla naszych szczypiornistów. Napięcie, które się unosiło nad halą i przed telewizorami raz opadało, raz rosło, ale kto oglądał poprzednie mecze Biało-czerwonych wiedział, że tak będzie.
W pierwszej połowie górą byli Polacy, którzy grali pewnie i co najważniejsze byli skuteczni. Biało-czerwoni w 22 minucie prowadzili 10:7 i z minuty na minutę powiększali przewagę nad Chorwatami. Chorwaci podenerwowani starali się odrabiać straty, ale to Polacy zwyciężyli 12:10
Po przerwie coś się popsuło w grze "naszych", Biało-czerwoni popełniali błędy i nie potrafili przebić się przez dobrze ustawioną chorwacką obronę. Patrząc na podopiecznych Michaela Bieglera można było odnieść wrażenie, że ktoś im odciął prąd i nie grają swojej piłki. Chorwaci tymczasem widząc nieskuteczność polskich orłów przejęli inicjatywę i trafiali kolejne punkty. Nasi rywale w 42 minucie prowadzili 17:14, ale nie dane im było utrzymywać takie prowadzenie w kolejnych minutach.
W 48 minucie coś się zmieniło w grze Polaków, bo nasi złapali w wiatr w żagle i doprowadzili do remisu 18:18. Ten stan wyrównanej gry obu zespołów powtarzał się kilkakrotnie, aż do 57 minuty. Wtedy to Polacy wrócili do tego, co grali w pierwszej odsłonie meczu z Chorwatami i objęli prowadzenie. W końcówce spotkania Biało-czerwoni nie zwalniali tempa gry i podwyższyli wynik na 24:22. Chorwaci niepocieszeni mogli tylko odliczać końcowe sekundy zegara, które był znakiem ich przegranej.
W półfinale Biało-czerwoni zmierzą się z Katarem. Gospodarze w ćwierćfinałowym
spotkaniu pokonali reprezentację Niemców, która podobnie, jak
Chorwaci pożegnał się z mundialem.
Komentarze
Prześlij komentarz