W dniach
5-7 września w województwie świętokrzyskim w Podzamczu koło
Chęcin na terenie nowo powstałego Centrum Nauki Leonardo da Vinci
odbędą się międzynarodowe zawody łazików marsjańskich,
European Rover Challenge (ERC). Organizatorem zawodów jest
stowarzyszenie Mars Society Polska
W rozmowie
z PAP Łukasz Wilczyński z organizującego imprezę Mars Society
Polska. wyjaśnia też, dlaczego właśnie Polska została
gospodarzem European Rover Challenge (ERC), czym będą się różnić
zmagania łazików w Polsce od tych w USA i do czego przydają się
przygotowywane na konkurs łaziki.
PAP: Polacy
niemal regularnie wygrywają amerykańską edycję zawodów łazików
marsjańskich - University Rover Challenge (URC). Jak dużo wspólnego
mają ze sobą te dwa konkursy?
Łukasz
Wilczyński: Zawody European Rover Challenge to jest siostrzana
impreza prestiżowych zawodów amerykańskich University Rover
Challenge. Zadania są praktycznie identyczne. Są to cztery
konkurencje terenowe, w których łazik musi np. pokonać wzniesienia
terenu, przynieść pomoc rannemu astronaucie, dokonać napraw, w
oddalonym o kilkaset lat zepsutym urządzeniu. Uczestnicy muszą też
sami zaprezentować, jak powstała sama konstrukcja.
PAP: Kto
zgłosił się do udziału w konkursie, jak dużo zespołów
wystartuje w Polsce?
Ł.W.:
Zgłosili się zawodnicy z całego świata. Mamy drużyny z Kolumbii,
Egiptu, Stanów Zjednoczonych, Indii i Bangladeszu, a także z
Polski. Łącznie potwierdzono 17 ekip. To są przede wszystkim
zespoły studenckie, które reprezentują ojczyste uniwersytety, jak
np. Uniwersytet Kairski, na którym jest cały wydział kosmiczny.
Zgłoszono dziewięć zespołów z Polski, w których oprócz
studentów znaleźli się doktoranci i opiekunowie z tytułami
naukowymi.
PAP: Dlaczego na miejsce zawodów wybrano akurat województwo świętokrzyskie?
Ł.W.:
Wybraliśmy to miejsce ze względu na geologię. Świętokrzyskie
jest jednym z najbogatszych geologicznie terenów. Jeżeli naukowcy z
PAN znaleźli tutaj pierwsze ślady życia wychodzącego na ląd -
czyli tetrapoda - to pytanie, co znajdzie łazik, który też będzie
musiał tutaj kopać w ziemi. Chcemy testować możliwości łazików
właśnie w kontekście poszukiwania śladów życia, bo autentycznie
można je tam znaleźć. Nie oddamy jednak tutaj krajobrazu
marsjańskiego, choć teren będziemy modelować tak, by ziemia była
koloru marsjańskiego.
Jest
jeszcze jedna - najważniejsza - różnica pomiędzy zawodami
naszymi, a amerykańskimi. Tamte są imprezą zamkniętą, tylko dla
zawodników i jury. Poza nimi nie ma tam nikogo, nawet mediów. My
oprócz tego, że mamy zawody łazików, mamy też równolegle
konferencję kosmiczną, na którą zjeżdżają specjaliści z
całego świata. Uruchamiamy jeszcze piknik naukowo-technologiczny.
Te trzy imprezy są otwarte dla publiczności. Każdy będzie mógł
na własne oczy zobaczyć, jak łaziki ze sobą konkurują.
PAP: Czy
konkurs będzie organizowany co roku w innym kraju, czy na stałe
zagości w Polsce?
Ł.W.: Już
podjęliśmy decyzję i ustaliliśmy ją z Mars Society, że konkurs
zostaje w Polsce. Następna edycja także odbędzie się w
województwie świętokrzyskim. Trafiliśmy tam na bardzo dobry
klimat, jeżeli chodzi o ludzi, ze strony urzędu, władz regionu,
Regionalnego Centrum Naukowo-Technologicznego. To też ważne, aby
mieć świetnych partnerów na miejscu, którzy nam pomagają w
każdej kwestii. Dlatego zdecydowaliśmy, że impreza tam zostaje i
będzie naszą polską specjalnością.
PAP: W
ostatnich latach łaziki marsjańskie powoli stały się polską
domeną...
Ł.W.: Nie
tylko łaziki. Polską specjalizacją w przemyśle kosmicznym są
dwie rzeczy: teledetekcja satelitarna i robotyka, czyli właściwie
cały subsektor kosmiczny. Łaziki studenckie są bardzo medialne,
ale popatrzmy, co się dzieje w sektorze komercyjnym, w tych
robotach, które służą wojsku, policji, straży granicznej i
pożarnej. Tam jest bardzo dużo świetnych, polskich konstrukcji.
Porozmawiajmy o dronach bezzałogowych, gdzie tych świetnych
konstrukcji jest także bardzo dużo.
Pierwsze
misje marsjańskie będą potrzebowały tego typu technologii. Kiedy
będzie gotowa misja załogowa na Marsa, a ze strony NASA i ESA takie
misje są planowane w najbliższych kilkunastu latach, będzie też
potrzebne dla niej wsparcie robotyczne. Taki najnowszej generacji
robot marsjański będzie towarzyszył marsonautom, wykonując pewne
zadania zdalnie, będzie przedłużeniem ręki marsonauty. Właśnie
tego typu roboty testujemy podczas zawodów.
PAP: Czyli
łaziki marsjańskie pomogą nam jednak w eksploracji Marsa?
Ł.W.: Przy
planowaniu misji marsjańskich bardzo ważne jest wsparcie opinii
publicznej. Jest planowanych kilka misji prywatnych, np. inicjatywa
Denisa Tito - Inspiration Mars, czy bardzo kontrowersyjny projekt
Mars One, który zakłada wysłanie astronautów w jedną stronę.
Mimo wszystko sektor prywatny nie ma jeszcze wystarczających
pieniędzy, dlatego to wciąż będą publiczne pieniądze podatników
różnych krajów. Ważne jest więc pokazanie podatnikom, jak
istotna jest eksploracja nowej planety. Tego typu konkursy tylko
przybliżają, jak istotne są to zagadnienia. Mamy zdolnych ludzi,
tworzących niesamowite projekty, a oni są tylko studentami. Proszę
pomyśleć, co będą robić za 10 lat, skoro już teraz potrafią
budować takie konstrukcje.
Źródło: naukawpolsce.pap.pl
Przeczytaj także: Facebook interesuje się polskim systemem wizualizacji
Komentarze
Prześlij komentarz